poniedziałek, 27 czerwca 2011

Taaaam!

Tammmm! tak krzyczy Wieczna Radość, gdy tylko plac zabaw pojawi się przed oczami. Nie możemy pominąć żadnej drabinki, huśtawki, piaskownicy.... każda próba obejścia takich atrakcji jest nie lada wyczynem ;) Z jednej strony podoba mi się, że Wieczna Radość uwielbia ruch i że wszędzie Jej pełno, a z drugiej.... nasze place zabaw troszkę mnie przerażają. Mam wrażenie, że część rodziców nie wychodzi na plac zabaw ze swoimi pociechami, a tylko wyprowadza je tam. Żadnej uwagi, zainteresowania, wspólnej zabawy. Żadnej kontroli nad tym, co robią ich dzieci. Sypie piaskiem - trudno, bije inne dziecko - trudno, rozwala czyjeś zabawki - trudno, spada z drabinki - trudno. A przecież nie o to chodzi w byciu z dzieckiem. Nie chodzi mi o to, by ciągle kontrolować swoje dziecko i chodzić za nim krok w krok, ale jakaś reakcja by się czasem przydała. Dlatego z Wieczną Radością wybieramy te mniej uczęszczane place zabaw, tak by móc pobawić się w spokoju a nie tylko ćwiczyć uniki od innych małych rączek.

1 komentarz:

  1. Witam :)
    Masz całkowitą rację, również zaobserwowałam takie zjawisko, że dzieci sobie a rodzice sobie. Dziecko robi co chce na placu zabaw a "mateczki" przesiadując na ławce z nóżką na nóżce, z papierosem w zębach plotkują z innymi "mateczkami". Aż czasami miało by się ochotę podejść i trzepnąć, naprawdę, a dziecko samopas robi co chce, mi to czasami aż gorąco się robi jak widze jakieś dziecko w sytuacji dla niego niebezpiecznej a jego matka wogóle nie reaguje na ten fakt. No ale cóż....szkoda nerwów i dzieciaczka...wiadomo...
    Życzę Ci dużo siły w zdobywaniu tych wszystkich drabinek, schodków itp. bo do tego potrzeba nie lada siły i kondycji.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń